Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
May
11
2019 |
Pamiętnik kochliwego młodzieńca(16)
dodany przez EdwardSkwarcan o godz. 06:11:04 A
A
A
2 czerwca 1966 obiecując poprawę własnym zachowaniom daremnie szukam wzrokiem i nadzieja płonna rozpamiętuje przeszłe chciałbym zerknąć na nią przytulić za wczorajsze by widzieć w skowronkach objawia się tęsknota chodzę jak lunatyk zamiast skupienia w szkole tabun myśli strutych na przerwie nie dowierzam patrząc do jej klasy przez nieobecność panny nie mogę się uczyć nikt z młodszych się u starszych nigdy nie pałęta przemogłem to bo muszę zasięgnąć języka więc wszedłem by nieśmiało kucnąć przy dziewczętach - co się dzieje z dziewczyną – zrozpaczony pytam chwilowo je wzruszyła moja mina łzawa i po proszących gestach wyszło szydło z worka choć śmiechem kwitowały – miłość cię dopadła to jednak wyjaśniły – leży w domu chora chłopakom wyprzedaję ukochane znaczki dla jedynej za grosze trwonię co zdobyte czuję jakby się nagle cały świat zawalił i już natychmiast pragnę zobaczyć dziewczynę nie mogę się pokazać z taniutkim uśmiechem z przyjemnością wydaję zdobyty majątek w domu teczkę zostawię i z wiatrem polecę bo pierś w myślach pogania nogi kochające szybko z babci ogródka kwiaty wycyganić mamie na pożegnanie odchodne – niegłodny krótki moment rozstania tak miłość ponaglił że mogła uskrzydlona za dziesiąte wody jednak będąc u celu mam lęk za ramieniem zostało najtrudniejsze czas odwagę zebrać przemóc wstyd zgromadzony bo ciche milczenie nie najlepiej zaświadczy o dobrych intencjach odwijam kryte kwiaty i nieśmiało pukam po zaprosinach wchodzę grzecznie chwaląc Boga choć staram się jak mogę odwadze zaufać niepewność przypomniała mi o wiotkich nogach dzięki uśmiechom mamy na czasie zyskałem prowadzi i oglądam komitet u łóżka rozbawione chichoczą – jest i zakochaniec stęskniony smutek przyszedł koić na poduszkach mama strofuje panny – przestańcie dokuczać nie widzicie że przez was zawstydził się chłopak dzięki niej odzyskałem nagle mowę w ustach - w kim chcę bez waszej zgody mogę się zakochać słodkie zakupy kładąc mówię – to dla ciebie i całując w policzek wręczam cicho kwiaty a dziewczyny znów swoje – jeszcze o tym nie wiesz dzisiaj w klasie pytając klęczał zapłakany tak właśnie było – mówię – cały dzień łzy ronił u babci zerwał kwiaty by się przypodobać w tym płaczu grosze wydał by łóżko osłodzić bo przygnała go tutaj na skrzydłach tęsknota ironia wyjaśniła prosząc o normalność - nie bądźcie dokuczliwe przynajmniej w chorobie i pozwólcie pogadać rzekomym kochankom bo pragnę choć przez chwilę uśmiechnąć się do niej reprymenda pomogła ale jak to panny widzą miłosne sceny nawet w podpowiedzi - bliżej do niej się przysuń przecież nie ma mamy wiercąc tyłkami szepcą nie mogąc usiedzieć długo musiałem czekać żeby poszły trzpiotki w końcu wstały wychodząc z wielkim ociąganiem i mogłem czułościami dyskretnymi olśnić wierząc że pocałunki lekiem będą dla niej mama z wesołym gestem kolację podała dziewczyna upomniała kiedy się wzbraniałem trudne było rozstanie czas nogi ponaglał kłamstwem musiałem wybrnąć z domowych tłumaczeń 3 czerwca 1966 zastanawiam się w szkole skąd pieniądze wezmę bo nie można kraść mamie drobnych z portmonetki bułki sobie odmówię żeby kupić prezent lecz złotówka to przecież kapitał niewielki postanawiam poszukać butelek w potoku jeśli znajdę to do niej wieczorem pojadę mógłbym jeszcze pożyczyć podpowiada rozum próbuję rozgryźć w ciszy sęk bezsilnym żalem uśmiech losu był w wodzie bo niosła trzy flaszki wprawdzie będzie ciut skromniej ale gest się liczy spróbuję wytłumaczyć biedny materializm wtedy może docenić wysiłek fizyczny - wybacz – proszę przy łóżku - nie miałem funduszy skąd pochodzą pieniądze szeptem opowiadam nagradzając wzruszenia nie umiała ukryć bo u piersi się szczerość przyszła wyspowiadać we mnie wmusza część chałwy tak ciężko zdobytej a przypływ namiętności pod kołdrą dłoń grzeje przy okazji odwiedzin nasz grzeszny uczynek ma popierać w uśmiechu rosnącą nadzieję jej ręka z wzajemności weszła za koszulę czuły dotyk rozgrzewał pieszcząc delikatnie lęk trwożnie drzwi oglądał czując awanturę pocałunki wieńczyły czułe pożegnanie wstydliwie zapytałem – czy mogę przyjść z sercem bo chwilowo małolat zostaje bez pracy przytuliła żartując z fantazji młodzieńczej chichoczącym szeptaniem – przynieś mi romantyzm w domu znowu wymówki – gdzie cię wiecznie nosi dziś brak ojcowskiej ręki bo poszedł na fuchę więc przymilnie korzystam i w kieszeni grosik dzwoni miłe spotkanie z zachwyconym jutrem cdn. Edwaed Skwarcan Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: EdwardSkwarcan
Dołaczył/ła: 22.04.2012 15:28:23 Miasto: LutczaData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: bilans......
modlitwa do Św.Walentego...
przedwiośnie...
październikowo...
miłosne ostatki...
gorąca niedziela...
pożegnanie lata...
świt...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 1011 razy. » Dodano 4 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 0 osób. |
Użytkowników Online
|