Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
May
12
2017 |
pamiętnik nastolatki 107
dodany przez EdwardSkwarcan o godz. 06:06:09 A
A
A
Foto Dawid Turoń staliśmy przy tym łóżku niczym obcy ludzie jakby go tutaj wszyscy odwiedzali tłumnie i jest mu obojętne kto dzisiaj się gapi bo zlustrował nas tylko błędnymi oczami po chwili jak znudzony patrzył w stronę okna przybita całą scenką zaczęłam tam szlochać przyszedł lekarz i kazał opuścić nam pokój w takich chwilach rozpaczy można stracić rozum cisnęło się pytanie – jak to dalej będzie ale doktor konkretów nie mógł mam powiedzieć na pocieszenie stwierdził – tutaj czasu trzeba jest silny i nie można w jego mózgu grzebać skoro po tym wypadku uszkodzeń nie było spokój jest mu potrzebny zostaje cierpliwość wlokłam się ze szpitala z tym cieniem nadziei po drodze chciałam na mszę za niego w Starej Wsi ten sam ksiądz co ślub dawał szepnął – musisz wierzyć będę modlił się za was – i nie wziął pieniędzy za to że przeżył Oli klęcząc dziękowałam ciężko nadal lecz z Bogiem lżej mi unieść dramat poświęcam czas dla córek i mama mnie uczy w kąpieli asystuje lecz zmieniać pieluchy staram się jednak sama bo to moja działka Judycie i Justynie - tak przy chrzcie im dałam wyczekiwałam wierząc że mąż zdrowy będzie sama w końcu musiałam - rosną i są ciężkie tylko dwoma rękami dysponuje człowiek i gdy dziewczynki krzyczą to jednak jest problem druga zaraz wtóruje gdy pierwsza zapłacze ciuszki im zaznaczyłam bowiem nie poznaję bywają trudne noce bo nie dość że dramat uciszać muszę panny chodząc niewyspana jest pewien posmak szczęścia kiedy nieporadne wymuszają swą wolę reagując płaczem trzeba lecieć natychmiast bo rączki się złoszczą cierpliwości mnie uczą biegnę co mam począć byłam znowu w szpitalu po cichą nadzieję mąż iskierkę rozpalił witając uśmiechem wprawdzie bez słów powitań gdy szepnęłam Oli bez protestów za rękę ująć się pozwolił cofnął ją jednak szybko twarz oblał rumieniec jakby z lękiem brwi marszczył mierząc ze zdziwieniem nie chciałam być nachalna nie znając reakcji skoro spokój wskazany nie mogłam go naglić zszyte rany się goją włosy pod bandażem chwytał moje spojrzenia widząc że ja patrzę jednak to było wszystko dla mnie i tak dużo przecież wciąż śnię po nocach z nim normalne jutro kiedy już odchodziłam wodził za mną wzrokiem muszę Oli do córek – szepnęłam żałośnie nie odezwał się słowem bo jakaś blokada żal wewnętrzny pierś ściskał znów musiałam płakać kiedy moje łzy widział przymykał powieki czy myślał intensywnie trudno mi określić gdy chciałam pocałować skręcił twarz wstydliwie nie rozumiał lub nie chciał troski rozpaczliwej jednak w domu lżej było uśmiech się pojawił zaczęłam moje szczęścia przemawiając bawić potem mamie w rozmowie powiedziałam szczerze - nieważne jaki chcę go bo jest moim mężem choćbym miała nauczyć wszystkiego od nowa przecież to jest ich ojciec i będą go kochać jakby na potwierdzenie zaczynały wrzeszczeć - widzisz rwą się do niego choć nie zna ich jeszcze ruszałam struny serca pragnąc nierealne wierzę, że drugą szansę od Marii dostanę Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: EdwardSkwarcan
Dołaczył/ła: 22.04.2012 15:28:23 Miasto: LutczaData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: bilans......
modlitwa do Św.Walentego...
przedwiośnie...
październikowo...
miłosne ostatki...
gorąca niedziela...
pożegnanie lata...
świt...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 928 razy. » Dodano 2 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 1 osób. |
Użytkowników Online
|