Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Apr
17
2021 |
Samotna w tłumie
dodany przez Barbara Mazurkiewicz o godz. 20:21:30 A
A
A
Relacje Haneczki z Anglikami były coraz wyraźniejsze, odkąd w fabryce poznała Henryka, który przyjeżdżał podczas wakacji, aby tutaj dorobić do nauczycielskiej pensji. Uczył w Polsce języka angielskiego. Pracując z nim przy wspólnej taśmie, Haneczka z dnia na dzień coraz bardziej rozumiała angielskie koleżanki, z drugiej zaś strony nie było jej miło, kiedy dowiadywała się, jakie to zmyślone historie opowiadała o niej Ania, którą tutaj przywiozła. Czy musiała wyjechać z kraju, aby poznać prawdziwe oblicze tej dziewczyny? W supermarkecie Haneczka spotkała mężczyznę w średnim wieku — właśnie mówiła coś do siebie, przeglądając towar. Uśmiechem zareagował na polską mowę. - Jestem Polakiem, mam na imię Stanley/Stanisław, - podkreślił wyraźnie na początku, podając rękę. Kiedyś odwiedziłem moją ciotkę, pomagałem jej na farmie, poznałem dziewczynę i zostałem, - mówił niemalże bezbłędnie po polsku. - Żyję teraz sam, dzieci już na swoim, żona przed laty zginęła w wypadku. Chciałem pojechać do Polski, ale żal mi było to wszystko zostawić. Wybudowałem piękny dom, tutaj można żyć. Jest lepiej, łatwiej o pracę. Jak są pieniądze, to nieważne gdzie mieszkasz, wszędzie jest dobrze. Nie ulega wątpliwości, że pobyt za granicą jest wielkim, niezapomnianym przeżyciem i może dostarczyć dużo nowych, ciekawych doświadczeń. W mojej opinii każdy, kto lubi nowe wyzwania i zawierać nowe znajomości bardzo wiele skorzysta, decydując się na wyjazd, - mówił nieprzerwanie, aż mu przerwała … - Z tych wszystkich względów, ja się zdecydowałam i na pewno jest to szkoła życia, chociażby w moim przypadku — dodała z uśmiechem Hania, - właśnie załatwiłam synowi college, jutro przylatuje do Luton, odbiorę go z lotniska. Bardzo się cieszę na jego przyjazd. - Tutaj bardzo wiele zależy od przedmiotów, jakie wybierze. Wykładowcy są bardzo dobrzy i kompetentni. Wykładane materiały interesujące i bardzo przydatne w przeciwieństwie do Polski. Jednak bywają mniejsze wymagania co do nauki, które dają możliwość korzystania z innych zajęć, lub podjęcia pracy. - Sorry, będę musiał pożegnać panią, obowiązki czekają. Być może spotkamy się nieraz, - dodał Stanisław. -Do widzenia! Odpowiedziała Hania. Chociaż, miała ochotę na dłuższą rozmowę, gdyż była interesująca. * * * Słońce wynurzało się zza porannych mgieł. Wibrowało powietrze, samoloty cięły atmosferę, tworząc czerwonawe tasiemki na niebie. Dzisiaj jest od dawna oczekiwana chwila dla Hani, przylatuje jej „oczko w głowie” - jedyny syn. Nie skończyła śniadania, wypiła kilka łyków kawy. Prawdę mówiąc, to miała jeszcze sporo czasu, aby spokojnie dotrzeć na lotnisko. Myślała, że jeśli przyśpieszy poranne obowiązki, szybciej uściska Pawła. Nie potrafiła okiełznać emocji. Wszystko toczyło się jakby za wolno. Niezwykła, niecodzienna i niebanalna chwila, - oto rozpoczyna się kolejny etap w ich życiu. Z powodu uroczystego wydarzenia, postanowiła spędzić ten dzień inaczej. Zaplanowała pokazać synowi miasto, zaprosić na dobry obiad a wieczorem, wybrać się na długi spacer i przedstawić swój harmonogram na jego pobyt w Anglii. Właśnie minęła ósma czasu angielskiego, umacnia się rozległy wyż, jest słonecznie, lecz na tutejszą pogodę nie za ciepło. Pogoda sprzyja dobremu samopoczuciu Hani. W radiu podają wiadomości, które nie do końca je rozumie — może dlatego, że jest skupiona na kierowaniu samochodem. - Same niezrozumiałe terminy, - mruknęła i przełączyła na płytę z polskim rockiem. W głowie miała kompletny zamęt. Myślała, aby tylko nie było trafiku, kupić kwiaty i zdążyć przed wylądowaniem samolotu. - Oby szczęśliwie wylądował — pomyślała, parkując samochód. Poczuła ulgę, kiedy usłyszała głos zapowiadający o lądowaniu samolotu z Krakowa. - Muszę zobaczyć jego pierwsza! - Wykrzyczała, nie zważając, czy ktokolwiek ją słucha. W wejściu, wśród wielu pasażerów, ukazała się znajoma postać, uśmiechnięta twarz. - Cześć mamuśka!… - Wydawałoby się, że uściskom i łzom szczęścia nie będzie końca. Już przy samochodzie miała ubaw, kiedy to Paweł próbował usiąść za kierownicą, zamiast na miejscu pasażera. / właściwie miał prawo jazdy, ale nie miał pojęcia o lewostronnym ruchu/. Usiadł na wskazanym fotelu i z miejsca zapomniał, po co właściwie przyjechał, bo atmosfera była szczególna. - No, jak ci się podoba? - Spytała. - Niewiele widzę oprócz autostrady i rzeki samochodów bez kierowców, - odparł z uśmiechem. Roześmiała się, przełączając bieg lewą ręką. - o Jezu, matka! Kiedy ty to wszystko ogarnęłaś? - Powiedział zaskoczony jej ogromnymi postępami. - Miałam na to trzy lata, nie próżnowałam synu. Było ciężko, niekiedy dramatycznie, ale czego się nie robi z miłości do bliskich, - odpowiedziała ze łzami w oczach, których nie dostrzegł zza ciemnych okularów. * - To jest twój pokój z wyposażeniem i komputerem. Jak ci się podoba? - Spytała. - Średnio, zawsze miałaś dziwaczne pomysły. Paweł nie mógł powstrzymać się od ironii. Usiadł na skraju sofy obok matki, spojrzał głęboko w jej oczy. Wydała mu się drobna i delikatna w porównaniu z jego posturą. Zbliżył się, objął i przytulił, jak kiedyś robiła to ona. Pozostali tak przez chwilę w milczeniu. Rozglądał się z wyraźnym niezadowoleniem, po czym wstał i podszedł do okna. - Nie rozumiem, dlaczego ty piszesz moją historię, kierujesz moim życiem tak, jak tobie się podoba! Tam została moja dziewczyna, przyjaciele i wszystko, co wartościowe. Przyleciałem dlatego, że bardzo cię kocham, ale czuję się rozdarty, - powiedział bez odwracania twarzy od okna. Spuściła głowę, wpatrując się nieprzytomnie w podłogę. Wyglądała na przerażoną, po czym poderwała się gwałtownie i wyszła z pokoju. Paweł nie reagował, był jakby nieobecny. * * * Nieliczne ptactwo za oknem swym świergotem dawało sygnał do życia. Mglisty ranek sprawiał wrażenie baśniowego. Paweł przeciągał się niedbale na posłaniu — zastanawiał, czy te wydarzenia są czymś realnym, czy przypadkowym snem, A może wszystko pryśnie, jak mydlana bańka, kiedy tylko zupełnie wybudzi świadomość. Być może okaże się zaraz, że realna jest tylko codzienność polskiego miasta. Zaraz zadzwoni do dziewczyny, zapyta jak się spało i powie jej wiele miłych słówek. Niecałe dwa miesiące wcześniej nic nie wskazywało na to, że nastąpi jakaś odmiana w jego życiu. - Jest niedziela, jednak muszę pójść po południu do pubu. Kto pracuje w niedzielę, zupełnie jakbym był na innej planecie! Ludzie, sklepy, ludzie, korki, wszędzie ludzie, nad oceanem — nawet w parkach. Gdybym miał pieniądze na bilet powrotny, na pewno byłbym dzisiaj w Polsce. Rozmyślał, rzucając wzrokiem po przedmiotach, jakie zafundowała matula. - Dobrze, nie będę więcej robił jej wymówek. Nikt nie dałby rady wysiedzieć tutaj tyle czasu, tym bardziej w takich warunkach. - Myśli kotłowały jak w piekielnym kotle. * * * - Właściwie Polaków tu nie ma. Jest moja matka i kilka osób z rodziny, ale oni rozproszeni niemalże po całej Brytanii. - To pewnie dlatego tak dobrze władasz językiem, matka rozmawiała ze mną przed twoim przyjazdem. Był to pierwszy kontakt Pawła, sam na sam z angielskim pracodawcą. - Mówimy sobie po imieniu, jestem Harry, proszę mi tak mówić, jeśli będziesz czegoś potrzebował. Zwracaj się bezpośrednio do mnie. A teraz, zaprowadzę na zaplecze i dam ci kilka wskazówek odnośnie do stanowiska pracy. - Uśmiechnął się z sympatią i wyciągnął rękę na zawarcie umowy. Wysoki, szczupły mężczyzna, około pięćdziesiątki. / Anglicy w zasadzie podają tylko dwa razy rękę — pierwszy, przy zapoznaniu i drugi na pożegnanie/. - Bardzo mi miło, jestem Paweł. Powiedz mi, czy znalazłbyś miejsce na noclegi dla mnie? - Nie mam pokoi do wynajęcia, ale u mnie możesz nocować dowoli — wskazał ręką w kierunku podwórka, na którym stał opuszczony, wiekowy dom. Nagle Paweł uświadomił sobie, jak naprawdę wygląda tu życie. Opanowało go uczucie wstydu, ale nie mógł cofnąć pytania. Sprawy potoczyły się zbyt szybko. - Ogarniesz go trochę w środku, zamieszkasz darmo, - powiedział gospodarz. - Nie jestem wymagający! - uśmiechnął się Paweł. Wszedł do środka, rozglądał się i raz po raz coś.- mamrotał, aż w końcu usiadł zrezygnowany. - Teraz nie ma czasu na rozmyślanie kolego! Zaraz zaczynasz pracę — rzucił Harry. Cdn. ©BaMa /grafika z własnej galerii/ Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Barbara Mazurkiewicz
Dołaczył/ła: 17.04.2010 21:22:39 Miasto: LubaczówData urodzenia: 1954-07-05 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Gęsiareczka...
Koronkowe widzenie ...
Powierzenie ...
W ramach wyobraźni...
Po tamtej stronie powietr...
Podeptać ciszę...
Autoportret III...
Boso...
"Zagrody nasze widzi...
Mój Anioł Stróż w opałach...
Nie unikam myślenia o Tob...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 758 razy. » Dodano 6 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 4 osób. |
Użytkowników Online
|