Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Mar
11
2015 |
"Zwietrzałe perfumy" - IV i V
dodany przez Barbara Mazurkiewicz o godz. 15:56:18 A
A
A
Podróż Haneczka skrupulatnie analizowała wszelkie propozycje ze strony kuzyna, ale nie miała za dużo czasu - mogłaby nareszcie mieć własne pieniądze...po kilkunastu latach pracy, mimo oszczędności nie mogła sobie na wiele pozwolić. Nagle pojawiła się niespodziewana i kusząca propozycja większego zarobku. Ot tak, jakby nigdy nic, optymalne rozwiązanie złego położenia. W końcu funt, to twarda waluta - rozmyślała. Jakakolwiek praca w jej miasteczku, a nawet w sąsiednim była niepopłatna. Weronika naciskała, a zarazem uspokajała przyjaciółkę, że nie pozwoli, aby cokolwiek złego się jej przydarzyło. - A niech się dzieje wola Boża, jadę! Bo wydaje mi się, że jednak muszę - oznajmiła Haneczka zdana na łaskę losu, który był autorem scenariusza. Jeszcze wiele formalności, telefony do krewnego o zgodę i dodatkowe zaproszenia dla Weroniki i Ani. - Przewóz busem do Zielonej Góry, nocleg. Rano będzie czekał angielski autokar - powiedziała w ostatni wieczór przed wyprawą do przyjaciółki. Kobiety nieraz pokonywały bliższą, czy dalszą podróż. Dzięki czemu wiele się nauczyły, a na pewno stały się bardziej doświadczone. Tym razem los stawia wspólne wyzwanie i kieruje je w stronę określonego lądu. Porusza wyobraźnię i powoduje, że świat stanie się bardziej bliski i zrozumiały. Zabrały niewiele bagaży, aby uniknąć podejrzeń celnych, że niby nie jadą do pracy. Stwarzały pozory turystek. Tak po prostu kilkadziesiąt lat zamknąć w jednej walizce - taki też bagaż zabrały, podróżując ku przyszłości. Kto chociaż raz znalazł się w sytuacji emigranta, na pewno by je zrozumiał. I tu należałoby zaznaczyć, że są to lata dziewięćdziesiąte, kiedy jeszcze granice Europy, pomiędzy państwami są zamknięte i bardzo strzeżone. Okazuje się, że po dwunastogodzinnej podróży, zamiast odpocząć w hotelu - zaserwowano zimną kolację. O kategorii lepiej nie wspominać. Potem oczekiwanie w recepcji po klucz. Było już dobrze po północy, kiedy Haneczka oświadczyła, że musi zadzwonić do domu, ponieważ obiecała. - Czuję niepokój, warunki dowozu są fatalne, jeszcze ten hotel...czarno to widzę – powiedziała do męża. - Pilnuj syna, bardzo cię proszę, nie zawiedź mnie, abym nie musiała się o was martwić! A teraz muszę kończyć, bo zostało mi kilka godzin na odpoczynek i sen. - Była tak bardzo zmęczona podróżą, że w żaden sposób nie mogła usnąć. Przed oczami pojawiały się, jakby fabuły filmu tego, co pozostawiła, a zarazem zakreślał się nowy, nieznany scenariusz. O szóstej rano, obudziła ją Weronika - oznajmiając, że już najwyższy czas opuścić hotel przed którym na placu ujrzały setki podróżnych i wiele samochodów - niemalże z całej Polski. Ludzie przemieszczali się w pośpiechu, tam i z powrotem, dźwigając bagaże, szukali swoich autokarów, którymi mieli podróżować w miejsca już docelowe. W ich oczach można było zauważyć przerażenie. - Chyba każdy z nich myśli teraz o tym co ja -pomyślała Hania. Czy aby na pewno nie zostaną zawróceni po drodze. Z Zielonej Góry do granicy polsko-niemieckiej czas bardzo szybko minął. Odprawa celna odbyła się nawet sprawnie, chociaż nie wszystkim się powiodło - zawrócono kilku młodych chłopaków. Nikt nie wiedział, chociaż podejrzewał z jakiego powodu. W kolejce przed kanałem La Manche, a konkretnie pod Eurotunelem, Weronikę dopadł lęk, poprosiła przyjaciółkę o tabletkę uspokajającą. Do momentu wjazdu kobiety myślały, że sławny Eurotunel to normalna droga asfaltowa pod kanałem. Tymczasem wjeżdżało się na specjalny pociąg, kierowcy gasili silniki i czekali na przejazd pociągiem - promem. Jazda trwała okuło 35 minut. Odprawa odbyła się po stronie francuskiej; kto jej nie przeszedł, nie wjechał do kanału. Tak mogło być w przypadku Haneczki, Weroniki i jej córki Ani, ale im się udało. Radość ze szczęśliwie odbytej odprawy celnej była ogromna. Kobiety wjechały do Anglii. To wyglądało tak, jakby wygrały na loterii. - Hura! droga wolna! - wołały. - Oczywiście nie obyło się bez uwieńczenia tak ważnego momentu na wspólnej fotografii. Nie zważały na ostrzeżenia straży granicznej, odpowiadały uśmiechami. * * Na temat przekraczania granicy pisano już wiele, kto czytał fora najlepiej wie, że tutejsze służby imigracyjne są bardzo wyczulone (negatywnie). Z takich autobusów niejedna osoba została zawrócona - może miały coś nie w porządku w dokumentach, a reszta to tylko gdybanie. Wielka Brytania to nieco inny kraj niż państwa kontynentalne. Niektórzy twierdzą, że Anglików nie trapi większość europejskich bolączek, takich jak wysokie bezrobocie, deficyt budżetowy, inflacja, stagnacja gospodarcza etc. A dzięki utrzymaniu rodzimej waluty funta, zamiast wejścia do strefy auro, sytuacja ekonomiczna Wysp Brytyjskich jest ogólnie lepsza aniżeli średnia UE. Polacy tutaj uchodzą za pracusiów, którzy żadnej propozycji nie odmówią, a Brytyjczycy to bezwzględnie wykorzystują i mało im płacą - około 4 funtów za godzinę. Za tyle, przeciętny Anglik nawet nie wstanie do pracy. - Harujemy tam jak woły i nie chcemy za to żadnych przywilejów. -Powiedział mężczyzna, jeden z podróżujących w czasie przerwy na posiłek. Po wjeździe do Wielkiej Brytanii od razu rzucają się w oczy domy jedno, lub kilkurodzinne z brązowej cegły, ze starą dachówką. - Nie wygląda to zbyt pięknie -rzuciła Ania, ale po kilku godzinach się przyzwyczaiła, a nawet powoli zaczęła doceniać uroki takiego stylu budownictwa. - W niektórych mieszkaniach za prąd, czy gaz płaci się kartą prepaid. Podobnie, jak w przypadku bezabonamentowych telefonów komórkowych; kartę top-ut (uzupełniającą) można kupić np. na poczcie. Jeśli w mieszkaniu nie będzie prądu, oznacza to, że karta się skończyła i trzeba kupić nową - tłumaczył Ani współpasażer. - Uważam, że Polacy są w takiej samej sytuacji jak Pakistańczycy czy inne nacje emigracyjne. Jak będziemy lepsi od *angoli to zaczną z nami walczyć tak, jak z chorobą. Zadziwia przybyszy z kontynentu, stawiających pierwsze kroki: lewostronny ruch, pieniądze, nie ma wyższych nominałów banknotowych niż 50 funtów - wyjaśnia niedoinformowanym kobietom, zadającym wciąż to nowe pytania, pan po czterdziestce. * - To, co mamy przed oczami, jest bramą do nowego świata, gdzie każdy może być tym, kim zechce być. Otwiera się świat, wielu nacji, niezwykle miłych jak i groźnych przygód. Warto spróbować tutaj swoich sił, by poznać tajniki własnych możliwości. - wtrącił mężczyzna, kiedy autokar zatrzymał się w korku na jednej z przedlondyńskiej arterii. Wieczór był pochmurny, słońce zachodziło i przedzierało się szkarłatnymi promieniami przez gęste chmury. - Obudź się! Już niedługo odpoczniesz - rozległ się nad uchem Ani głos, jej matki. - Podziwiaj uroki Londynu. - A niech to!...obiecałam napisać do mojego chłopaka sms'a - zaspanym głosem odpowiedziała dziewczyna, przecierając oczy z niedowierzaniem, że przespała spory kawałek drogi. Wysłała do Krzyśka wiadomość, że za około dwie godzinki zawita w Birmingham. Hania w międzyczasie rozmawiała z kuzynem, który zaniepokojony ich długą podróżą telefonował do niej. Od zawsze latał samolotem z Polski do Anglii i odwrotnie, co zajmowało mu około 2,5 godzinki. - O my Got! Wołami jedziecie?! - zachichotał do słuchawki.- Zdążyłem się już dwa razy przespać w przeciągu waszej podróży, okay! Kiedy będziecie już na miejscu, daj znać, wyjadę po was - co było i tak dość wiadome z wcześniejszych uzgodnień. Jak na niego przystało zawsze zajęty ważnymi sprawami. - Ech...Londyn...- westchnęła Hania z uśmiechem, wpatrując się w panoramę miasta. - Tu zaczyna się świat królewski. - Dodała dość głośno, wzbudzając uśmiech na twarzach współpodróżnych. - Witamy w Londynie, stolicy W. Brytanii - nad głowami rozległ się dźwięczny głos hostessy. Wysiadający poderwali się ze swych miejsc, gnąc się na zdrętwiałych nogach. - Nie będziesz zachwycona tym, co za chwilę zobaczysz. - powiedział mężczyzna siedzący obok Ani. Zmarszczyła brwi na jego słowa - Pan pozwoli, że sama to ocenię... - zarumienił się i spuścił głowę, odczytując naganę z jej twarzy. Kiedy wysiadający znosili na perony swoje bagaże, dziewczyna powiodła oczami dokąd wzrok jej sięgał, sprawiała wrażenie surowej. Na kamiennych schodach i posadzkach, przy ścianach siedzieli jacyś ludzie. Na pierwszy rzut oka, wyglądali na bezdomnych, wsparła brodę na wąskiej dłoni i w zamyśleniu przyglądała się krzątaninie. Cichy głos wyrwał Anię z zadumy. - To Polacy, pozostawieni sami sobie, ktoś obiecał im pracę i dach nad głową, jednym słowem zostali "wydudkani" - ośmielił się odezwać współpasażer., później wziął swoje rzeczy i przesiadł się na zwolnione miejsca. Wreszcie po ponad dwóch godzinach od Londynu, a trzydziestu czterech całej podróży, zmęczone kobiety dotarły do stacji docelowej. Nic nie zwiastowało zdarzeń, które właśnie się kształtowały... Kuzyn Autokar zatrzymał się w centrum Birmingham. Przy wysepce pomiędzy dwoma bardzo ruchliwymi ulicami, gdzie wysiedli pasażerowie, oraz Haneczka i Weronika z córką - na której miasto zrobiło ogromne wrażenie. - Łał...ale tutaj jest ślicznie, a jaki ruch! - Powiedziała zdziwiona. Birmingham położone jest w środkowej Anglii. Mieszka ponad 2,5 mln mieszkańców. Miasto to, jest nazywane Wenecją Wielkiej Brytanii ze względu na kanały. To prawdziwa perła w Brytyjskiej Koronie. Świetne restauracje, bujne życie nocne i wspaniała architektura, przyczyniają się do wizerunku miasta. Przepiękne krajobrazy, które zainspirowały J.R.R. Tolkiena do napisania Władcy Pierścieni. To miasto ma historyczne więzi z Cesarstwem Rzymskim. Jest prężnym ośrodkiem kulturalnym. Z Birmingham pochodzą m.in. zespoły: Duran Duran, Black Sabbath, Electric Light Orchestra. * Pierwsze wrażenia Ani wskazywały na to, że będzie korzystała z nie lada rozrywki. Po kilku minutach pojawił się kuzyn Haneczki (Janek, tak miał na imię). - Atrakcyjny fizycznie. Większość przystojniaków ma paskudne charaktery, są przyzwyczajeni, że kobiety o nich zabiegają, więc są strasznie pewni siebie, wręcz zarozumiali. Nie wiem czy taki facet to dobry kandydat na towarzysza życia. Mój facet jest bardzo przystojny, ale to chyba potwierdzający wyjątek. - pomyślała na jego widok Weronika. Janek ponaglał kobiety, aby szybciutko wsiadały do samochodu bo zapłaci mandat, gdyż zatrzymał się w niedozwolonym miejscu. Ruszył z taką szybkością, że Weronika powaliła się swoim całym ciałem na Anię. Po prostu nie zdążyła zapiąć pasa bezpieczeństwa. - Fuck! Trzymaj się kobieto! Nie będę zbierał cię z ulicy. - Odezwał się nerwowo. Kobiety lekko przestraszone, spoglądały na siebie badawczo. * Kiedy były już po kąpieli i zjadły kolację jaką zaserwował Janek, poprosił je aby zeszły do salonu(?), ponieważ chciał przedstawić im pobieżnie jak się sprawy mają. - No więc… dzisiaj dajecie mi drogie panie, po 150 funtów zaliczki do umowy mieszkaniowej. Myślę, że macie kasę?! Jeśli nie, to założę za was, a kiedy zarobicie pierwsze money, oddacie. Z tym, że tygodniowo będziecie płacić po 30 funtów od osoby, takie są warunki umowy, które za was podpisałem z właścicielem. Bo tutaj większość młodych, niezamężnych, lub samotnych ludzi mieszka w domkach jednorodzinnych, gdzie wynajmują wraz z innymi lokatorami. Najczęściej jeden pokój zamieszkuje dwoje lokatorów, którzy korzystają wspólnie z innymi z pokoju gościnnego, kuchni, łazienki i ubikacji. Taki typ mieszkania określany jest jako house share. A teraz jak chcecie coś sobie kupić, to ogarnijcie się szybciutko. Zawiozę do Tesco, póki jeszcze otwarty. O czwartej rano pobudka, zawiozę was do pracy. Aby dojechać na miejsce, będziemy musieli pokonać ponad 100 mil. - Ależ Janku...-Haneczka próbowała wtrącić się jemu w słowo. - Nie przerywaj! nie skończyłem - odburknął. - Jeszcze jedno, abym nie zapomniał... za każdy dowóz będę potrącał wam z wypłaty, którą będę odbierał od pracodawcy. Dzisiaj macie to wszystko za free, ale od jutra płacicie - understand?! Kobiety były w szoku, Ania ze łzami w oczach, patrzyła przerażona na swoją matkę. W pokoju zapadła grobowa cisza, po chwili odezwała się Haneczka. - Janku? Czy to jakaś pułapka?! Tego się nie spodziewałam, że tak mnie/nas potraktujesz...myślałam, że jadę do krewnego, który da pomoc etc. - Yes my darling, pomogę! Tylko zapamiętaj jedno!. W biznesie sentymentów nie ma. Macie jutro dwa wyjścia...wracać do Polski, albo wcześnie wstać „to worki”. Jest już późno, sklepy zamknęli, idźcie spać, rano was obudzę. Po drodze więcej wyjaśnię, jeśli któraś czegoś nie zrozumiała okay?!. Aha!. Myślę, że nie będziecie miały ciuchów na przebranie, tam w workach są rzeczy, powinniście coś znaleźć dla siebie - z ironią wskazał miejsce, które niczym nie różniło się od zsypu na śmieci. - Good night - wyszedł z domu. Kobiety siedziały nieruchomo, kiedy nagle Ania wybuchła histerycznym płaczem. Poruszyło to także Weronikę i Haneczkę. Objęły się rękoma, przytuliły mocno do siebie. - Co teraz?! Ja wracam do Polski! Moje nerwy tego nie wytrzymają, Boże! Co ja zrobiłam...jeśli nie wrócę, to świadomie skazuję się na zatracenie – lamentowała Hania. Mieszkanie było w opłakanym stanie, jedynie w kuchni jakieś rozpadające się niekompletne mebelki. Zardzewiała lodówka. Wszędzie stosy śmieci, brudu i czuć było stęchliznę. W dwóch sypialniach po jednym łóżku. Okna od lat nie myte, trudno cokolwiek przez nie zobaczyć. Zbyt późno, aby mogły więcej dostrzec. Tym bardziej w chwili załamania Haneczki. - Przestań! - wydobyła z siebie Weronika. - Musimy wziąć się w garść! Przecież jesteśmy silne! Damy radę...zobaczycie, że będzie dobrze. Nie ma co biadolić, tylko przygotujmy się na jutro/dziś do pracy i pójdziemy spać. A jutro zobaczymy, co nam los zgotował w tym Królestwie.(...) c.d.n Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Barbara Mazurkiewicz
Dołaczył/ła: 17.04.2010 21:22:39 Miasto: LubaczówData urodzenia: 1954-07-05 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Gęsiareczka...
Koronkowe widzenie ...
Powierzenie ...
W ramach wyobraźni...
Po tamtej stronie powietr...
Podeptać ciszę...
Autoportret III...
Boso...
"Zagrody nasze widzi...
Mój Anioł Stróż w opałach...
Nie unikam myślenia o Tob...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 2417 razy. » Dodano 3 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
|