Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
May
18
2012 |
Bitwa pod Grunwaldem - Cz 1
dodany przez EdwardSkwarcan o godz. 18:40:58 A
A
A
nad wzgórzami Grunwaldu zaświeciły zbroje
powiewają proporce - groza z niepokojem dwie potęgi przed bitwą - drżą na wietrze trawy spłyną dzisiaj krwią istnień czeka tumult krwawy złowrogi szczęk żelaza z groźbą echo niesie skryte polskie chorągwie wyczekują w lesie w piekle słońca Krzyżacy ogniem lipiec piecze Mistrz Ulryk wzywa w pole śląc dwa nagie miecze domaga się rozprawy potęgę już marzy mkną posłowie do króla ze słowem obrazy mieczy mamy dostatek – rzekł – i Bóg rozważy rozstrzygnie na tym polu kto mocny z mocarzy decydujące chwile w ciszy stają w szyki lecą gońcy z donośnym – gotuj się – okrzykiem wyszły zbrojne sztandary unosząc błaganie ostatnia prośba Matce płynie w niebo łkaniem grzmi Hymn Bogurodzicy z całej piersi mocy potężne serc Sławiena szeregi jednoczy brzmi kołysząca chwała z bolesnym cierpieniem skargę zanosząc jękiem polecając drżenie przetacza się otuchą przed bitwą oddanie tysięcy gardeł grzmotem cześć z ofiarowaniem ruszył Witold szeregi i poszły w bój kopie nisko na karkach koni w szalonym galopie nad nimi grad z bombardów lawiną kamienie lecą miotając trwogę rażąc przerażeniem z furią mknie nawałnica zagładę śląc w lęku strach z rąk łuki wyrywa - straceni wśród jęków rozniosła jazda Litwy działa i łuczników popłoch grozę unosi rozpacz niesie w krzyku jak taran przeszli z hukiem druzgocącej skały krwawą chmurę skowyty bólu rozdzierały gniew tratował i miażdżył żniwem złości rany w puch rozbili piechotę – szczęk kości łamanych zmietli łuki najemne w pył dumę Albionu drzewca grotem orały krwawy ślad pogromu mknąc huraganem kopii śmiercionośna siła trupio bladą wiecznością pole zaścieliła rwą zmiażdżywszy piechotę Litwini Witolda białoruskie chorągwie i tatarska orda ku spływającej z góry potędze Krzyżaków złowrogo rozpędzonej - sunie znak po znaku strachu ławą nadciąga błyszczą w słońcu zbroje rząd kopi pochylony grozy niepokojem dudni ziemia złowieszczo śmierć niosą sztandary duma z pychą nadciąga wraz z piekła pożarem z drugiej strony bez lęku mknie chmura w dolinie ofiara krwi za krzywdy daniną popłynie Litwa wraz z Białorusią kurzawy obłokiem rozwinęli swe skrzydło w zwarty łuk szeroki z pogardą w karkach koni leci ordy wycie starli się u stóp wzgórza na granicy z życiem w śmiertelnym zwarciu leżą pokotem ciał zwały w jedynym mgnieniu grotów na wieki zostały pierwszy szereg legł ścięty pod całunem bieli piekło bitwy w dolinie rozdaje i ścieli idzie na polskie skrzydło potężna lawina na kształt drapieżnych ptaków płaszcze cwał rozpina wiatr złowrogo unosi dudniąc ziemia jęczy dwadzieścia znaków grozy i kopyt tysięcy krwiożerczym rzędem kopi dysząc straszy mordem impetem masy stali rwą z huku akordem w nich bij! - grzmiało w szeregach - ostatni znak krzyża ruszyli przeciw groźbie co z pychą się zbliża dumnie szumią chorągwie wiew proporce chwyta dygoce galop grożąc grzmią wrogo kopyta fruną z furią kropierze pochylone groty unoszą strach na drzewcach – gniew tętni łoskotem zwartą ławą mkną z grzmotem poczty chorągwiane złowrogo połyskują niosąc śmierci ścianę skrzydłami nienawiści rozpędzone strony starły się u stóp wzgórza z impetem szalonym szeregi przeorane walą się ze szczętem w tumulcie łamią drzewca – zgrzyt stali z zamętem tuman kurzu pod niebo bolesne cierpienie hukiem się zgroza przetacza z dzikim koni rżeniem z rykiem otuchy z gardeł tratowane ciała śmierć w szeregi się wdziera pożogę rozwiała miecze zaciekle sieką błyskają złowrogo wściekłość z rozmachem w tarcze pomieszana z trwogą topnieje moc zakonu i górą korona potężna gniecie siła rozpędem niesiona zajadły cios za ciosem razy ślą topory giną w nóg gąszczu płaszcze danina pokory prą Krzyżacy Litwinów gniotą niczym skała lekka jazda czternaście chorągwi związała pod kopytami toną daremnie sulice tną łuną gniewu płonąc zalanym krwią licem odwagę Litwa znaczy czerwieni purpurą straszliwe zwarcie stali z bohaterską skórą zjadliwie rażą kirysy zadając rany rozpacz z rykiem uderzeń i jęk obłąkany ścierającej się stali - wściekłe puginały w starciach krzyżują kordy - czas męki i chwały giną całe zastępy i choć mężnie staje setki istnień śle życie wita niebo rajem niosą się jęki mężów w górę pod obłoki w gąszczu nóg gasną oczy z śmierci mętnym wzrokiem potężnie napierani przez żelaza ścianę nie sprostali Krzyżakom konie tratowane i bezlitosną ławą parci gęsto giną łamie się prawe skrzydło i cofa doliną jak wiatr pierwsi Tatarzy z pola pierzchli z wyciem umykają chorągwie mkną unosząc życie rozpędzone za nimi ze zwycięzców szałem poszły krzyżackie znaki z rykiem wczesnej chwały samotnie białoruska strona pozostała cofa się ku Polakom jak ruchoma skała zawzięta lecz topnieje krucha pod żelazem w rzeź bitwa się zamienia rozpaczliwe razy uporczywie zadają umęczone dłonie spustoszenie toporów i krew płynie błoniem z pianą wściekłości Niemcy gdy wspinają konie pod przyłbicami dziki szał zwycięstwa płonie tną nadludzko berdysze lecz ranami broczy trwają mężnie zastępy śmierć zagląda w oczy zażarcie walczy Smoleńsk droga krwią ocieka ginie cięty nieludzko i odwagi rzeka razem z hukiem unosi ich ostatnie tchnienie w ryku przekleństw rycerzy konają z cierpieniem poszły w sukurs trzy znaki i precz odrzuciły Krzyżacy smak poczuli kopii polskiej siły gdy królewskie sztandary natarły w impecie cofają się spychani mężne ramię gniecie z lękiem giną szeregi w rozpędzonej złości wściekłe walą topory rażą bez litości z mocą parci ciosami mieczów w polskiej dłoni padają gęsto trupem giną w cieniu koni w zgiełku śmierć spaceruje i pękają szłomy ryk grozy i harmider żywioł rozwścieczony miesza się z bij z donośnym - razami zwycięskich i krew włóczniami spływa Niemcom widmo klęski w oczy patrzeć zaczyna lecz wraca z odsieczą pogoń za Litwą przeciw już strudzonym mieczom nacierając na skrzydło z furią w polu bitwy unurzani krwią w chwale zdziczałej gonitwy bezładnie uderzają ryk wznosząc otuchy przetacza się złowrogo przez szeregi głuchy przytłacza ciężkim bojem chorągwie znużone gniecie gwałtowna siła godząc w polską stronę tuman kurzu ze zgiełkiem unosi w dolinie chaos wkradł się w szeregi danina krwi płynie Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: EdwardSkwarcan
Dołaczył/ła: 22.04.2012 15:28:23 Miasto: LutczaData urodzenia: - Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: bilans......
modlitwa do Św.Walentego...
przedwiośnie...
październikowo...
miłosne ostatki...
gorąca niedziela...
pożegnanie lata...
świt...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
Pamiętnik kochliwego młod...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 2116 razy. » Dodano 7 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 1 osób. |
Użytkowników Online
|