Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Mar
13
2025 |
nasze wędrowanie
dodany przez Kazimierz Balawejder o godz. 02:46:49 A
A
A
![]() Lipa nie rzuca jeszcze cienia, łąki nasiąknięte jak gąbka. Myśli nakładają się na siebie w niezliczonych ilościach. Rzeka w dole przeciążona, ledwo mieści wodę. Wiatr oderwał się od ziemi, pędzi do lasu przez wielką pustą płaszczyznę. Wróciłem do domu, spałaś jeszcze, taka uśmiechnięta. Szlak jawił mi się w oczach, przez rudą łąkę, skrajem lasu, później koło samotnej jarzębiny, której paciorki zachowały jeszcze blask. Wyszliśmy z uśmiechem, zdziwiony gospodarz mruczał pod nosem: w taką pogodę to nawet mój pies nie chce wyjść z budy. Nim doszliśmy do pierwszej między, odfrunęły wszystkie wrony, od czasu do czasu któraś próbowała wracać. Powietrze napinało się do ostateczności, każdy dźwięk wydawał się krystaliczny. Potem droga skończyła się i wyszliśmy na cudowną polanę. Na środku krzyż ze starego drzewa, magiczne miejsce, nieruchomość sączyła się, jakby z samego nieba. Dziękowaliśmy długo, mamy za co dziękować. W końcu zmusiliśmy się, by ruszyć dalej. Idąc, rozmawialiśmy o życiu, przenikając każdą szczelinę. Patrzyłem na ciebie i rozmyślałem. Nakładasz nowe barwy, pieścisz ogrodem kwitnących róż, oczami niebieskiej głębi, gwarem rozmów o obrazach Moneta i Degasa. Poza mną już pierwsze słowo, opisuję historię przeszłości i przyszłość, modlę się o jeszcze. Mój cień jaśniejszy, wypolerowany przez poetyckie noce. Namnażam liter, zwężam prześwity, reszta wciąż uczy pokory. Radośnie, a przecież spadło na mnie tyle, dobre słowo wyciska z głębi, jakby źródło biło we mnie. Chłonę każdego dnia, zrozumiałem sens rozpisanych wierszy. Przepływam, dodaję, rozcinam i sklejam od pierwszego otwarcia oczu. Pióro zaostrza apetyt słowa, zostawia znaki, podąża ze mną, nie można oprzeć się fali. Otwieram obrazy, przychodzę z wierszem, kropla rzeką się staje. Dotarliśmy nad San. Trzeba wejść do tej rzeki, potem śnić, dziękować za wszystkie talenty. Cicho tu, piękne niebo, przeglądają się w wodzie bieszczadzkie anioły, rozczesują włosy. San opowiada, o tych, co odeszli, jak pustelnik z jasnymi włosami przychodzi po wodę, o słońcu, co karmi głodne góry, jak ptaki kierują się dobrem. Tutaj wędrowiec obmywa czoło, spłoszony ptak ulatuje nad niebo, nad Bieszczadem i najpiękniejszą rzeką. Kazimierz Balawejder z książki-Nasze Wędrowanie
Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Kazimierz Balawejder
Dołaczył/ła: 29.10.2012 14:30:06 Miasto: RzeszówData urodzenia: 1958-03-02 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: pomiędzy początkiem...
nasze wędrowanie...
płynie...
unosząc...
uchwycony sens...
rozbudzona ...
czas nadszedł...
wyciszenie...
przy przydrożnej kapliczc...
walentynkowe podziękowan...
odnajduję ...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 48 razy. » Dodano 3 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
|