Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Aug
08
2015 |
Czas na zbiory
dodany przez Barbara Mazurkiewicz o godz. 10:37:46 A
A
A
![]() Bilet kupiła w jedną stronę, ponieważ nigdy nie lubi powrotów, jak i pożegnań. Zajęła miejsce przeciwnie do jazdy - w nadziei że oszuka kierunek. Nie był to niebieski autobus. Drzewa i czas umykały wolno - większość zmęczenia przespała. Obudziła się już na miejscu. Stanęła niepewnie na mokrej ziemi, dotykając zimnego asfaltu. Nie wie, co drżało – świat, czy jej nogi i ręce. W powietrzu było czuć burzę, mandarynki i haszysz. Nazwa miasta byłaby bez znaczenia, gdyby nie ludzie rozrzucający niedopałki marihuany. Uzurpuje sobie prawo do jednej z kilkudziesięciu tysięcznej mieszkanki, ale jednak się boi. Grzmią rozgniewani bogowie, zamyka oczy jak dziecko – wstyd krzyczeć. Dziewczyny w strugach deszczu - próbują oddać resztki swojego makijażu, w zamian za garść wymiętych banknotów. Trochę jej niezręcznie z tą walizką, ciągle o coś zahacza, lub traci równowagę. Na przekór sytuacji, chwyta się cudzych uśmiechów, kalecząc język - nieudolnie imituje łzy. Tylko słowa dają się wykręcać od rzeczywistości. - Na cóż drugi dom, gdzie nawet ptaki nie wiją gniazda. - Obrączka? To marna gwarancja powrotu. Dała się zerżnąć jak dziwka za pracę, albo darmo - kopniak suki nie przekonał. Wróciła z tatuażem ladacznicy, z każdym orgazmem wypalała go głębiej - to ta, która przywiozła bękarta! Każdy owoc ma swój początek i koniec. 14 października 2012. Część II Pora zbiorów, jakby nie miała końca. Mrok nie zapadł nagle, ale zaskoczył w pochyleniu zbierającą spady. Robaczywe zgryzoty wydrążyły długie korytarze nie tylko w owocach. Nie nauczyła się nawet dzielić na troje. Oddała przybytek do sierocińca. Mocno malowane powieki szeleszczą za każdym mrugnięciem. Od dawna przywykła do łóżka, jak do widoku z okna. Ktoś się nią przez moment zachwyci, po czym będzie się zastanawiał - dlaczego cudza jest piękniejsza. Wzbogacona w połogi po rozstaniach nie zapomina przypinać idiotom uśmiechu. Dobrze byłoby się wreszcie ubrać i wyjść w rzeczywistość, ale panicznie boi się podłogi. Zagryzione marzenia, leżą spokojnie obok wplecione we włosy i pióra. Budzą się ptaki na zmurszałych drzewach – codziennie brakuje jednego. Nie dalej niż jutro nadejdzie późna jesień. Na łasce MOPSu zimą trudniej jest głód przeczekać. Wdech, wydech, wydech…cisza. 2015-08-08 ©BaMa Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Barbara Mazurkiewicz
Dołaczył/ła: 17.04.2010 21:22:39 Miasto: LubaczówData urodzenia: 1954-07-05 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Gęsiareczka...
Koronkowe widzenie ...
Powierzenie ...
W ramach wyobraźni...
Po tamtej stronie powietr...
Podeptać ciszę...
Autoportret III...
Boso...
"Zagrody nasze widzi...
Mój Anioł Stróż w opałach...
Nie unikam myślenia o Tob...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 1388 razy. » Dodano 2 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 2 osób. |
Użytkowników Online
|