Zaloguj się by mieć dostęp do całości serwisu
Mar
05
2015 |
„Zwietrzałe perfumy”
dodany przez Barbara Mazurkiewicz o godz. 14:40:34 A
A
A
Część I - Rozstanie Kobiety poznały się na kursie BHP i mimo sporej różnicy wieku, bardzo szybko zaprzyjaźniły. Obie o różnych charakterach, różnie prowadzące życie, lecz zawsze się dogadywały, gdyż łączyła je więź emocjonalna i telepatyczna. Weronika zaplanowała wyjazd na kilka lat do Chicago. Obiecała, że zaprosi przyjaciółkę do USA. Niestety, Hani nie udało się uzyskać wizy. Wdzięczna za pamięć czekała cierpliwie z nadzieją, że czas szybko minie. Uzupełniając czas rozterki, rozmawiały często ze sobą przez telefon. Pewnej nocy przyśniła się Weronice Haneczka - była smutna, zaniedbana i jakby chciała jej przekazać coś bardzo ważnego. Weronika, zaraz po przebudzeniu zadzwoniła do niej, co się okazało, że Hania jest chora. Bywało tak, że kiedy jedna z nich miała problem, lub potrzebowała pomocy – druga, miewała sny prorocze. * * * Wiosenny dzień dopiero co się budził. Szaro/czerwone miasteczko, powiązane sznurami dróg, wydawało się płonąć na tle wschodzącego słońca. Miejskie trotuary, zdobiły klomby z bratkami i karłowate drzewa lipowe. - Ładne jest to moje miasteczko. - Wyszeptała Haneczka. Zawsze urzekała ją natura. Miała czas, aby się uważnie przyjrzeć, kiedy na przystanku wraz z niewielką grupką osób czekała na autobus. Od kilku lat, ten sam przystanek o zwykłej porze i prawie te same twarze. Znała ich z widzenia i zwykłego "dzień dobry". Haneczka lubiła o siebie zadbać, dlatego też często odwiedzała salon fryzjerski. - Coś się spóźnia ten autobus dzisiaj, chyba nie zdążę uczesać się przed pracą. -Tyle co zdążyła pomyśleć, kiedy na przystanku zatrzymał się samochód. - Wsiadaj! Zdaje się, że jadę w tym samym kierunku. - Zawołał wysoki, przystojny mężczyzna. Uradowana szybciutko wsiadła i ruszyli z piskiem opon. - Cześć! A ty dokąd się wybierasz o tak wczesnej porze? Zagadnęła mężczyznę, którego od lat dobrze znała. - Jadę po córcię do Krakowa na lotnisko, właśnie wraca z Brukseli, z praktyki. - Odpowiedział z czarującym uśmiechem spod bujnego wąsa znajomy. - Myślę, że tęsknisz za Weroniką? No i dzieci za matką… - Ciężko jest bez niej, ale jakoś dajemy sobie radę, mamy pracowników. W końcu rodzice mi pomagają, a i dzieci nie są już małe. Mimo wszystko potrzebujemy jej, chciała zobaczyć tę swoją Amerykę, to niech się napatrzy. Jak znudzi się, wróci... Wpadłabyś kiedyś do nas? Dzieci wypytują, bardzo ciebie lubią, wypijemy jakie piwko, porozmawiamy.... – uśmiechnął się, pokazując swój czarujący uśmiech. - Dobrze! przygotuję wam pizzę, którą tak bardzo lubicie. Zatrzymaj się na najbliższym parkingu, tam wysiądę. Będę prawie na miejscu, a tobie życzę szczęśliwej podróży. Co do wizyty to jeszcze zadzwonię. PA - wysiadła zadowolona i pobiegła w stronę salonu. * * * - Dobrze, że zadzwoniłaś Weroniko...opowiem ci mój sen, jaki miałam minionej nocy - krzyknęła do słuchawki Haneczka. -Tak? opowiadaj, ciekawa jestem czy proroczy? - Dodała z uśmiechem. - Sen był szczególnie wyraźny... płynęłam okrętem... było na nim dużo ludzi, a wśród nich jakby bliskie mi trzy osoby...- Haneczka opowiedziała z detalami sen, który wydawał się być dla niej ważny. Kiedy skończyła, Weronika zadała pytanie. - Opowiedz mi jeszcze, co u ciebie słychać?!... - Po staremu... Jak zwykle mąż nie odmawia sobie alkoholu, znęca się, popadłam w depresję – zaczęła szlochać… - Nie płacz Hanuś...z takiej odległości jestem bezradna. Powiedz, jak mam ci pomóc? – Spytała zatroskana przyjaciółka. - Najważniejszy dzieciak... muszę go wychować, i dać dobry przykład do naśladowania. Tylko jak mam to zrobić w obecnej sytuacji?! - Nie martw się, znam ciebie nie od dziś, wiem, że dasz radę! Kiedy już będziemy blisko siebie, z pewnością coś wymyślimy. Ok? I tak rozmowa przeciągła się do godziny - jak to bywa z kobietami. Dla Haneczki, to była terapia psychologiczna, po czym poczuła się znacznie lepiej. Jeszcze niejednokrotnie rozmawiały. Aż nadszedł dzień, kiedy Weronika oznajmiła, że wraca do kraju i rodziny. Do powrotu przyjaciółki, czas wolno płynął, ale za to radosnym powitaniom nie było końca. * * * Weronika była zasobną finansowo i śliczną czterdziestoletnią blondynką. Niejeden młodzieniec za nią się oglądał, co ją zawsze bawiło. Haneczka zawsze wypowiadała się o niej w superlatywach i nigdy jej nie zazdrościła tego co posiada. Wiedziała, że zapracowała sobie i zasłużyła. Weronika była właścicielką dwóch domów, kilku samochodów i gabinetów kosmetycznych. Miała dwoje prawie dorosłych dzieci, no i wspaniałego, szanującego ją męża. W przeciwieństwie do przyjaciółki, Haneczka żyła skromnie. Zawsze mówiła, że są ludzie w gorszych sytuacjach, dziękując Bogu za łaski. Zamiast zazdrościć, współczuła Weronice, że mało czasu poświęca dzieciom i mężowi, który opiekował się rodziną, dbał o każdy szczegół w domu, oraz pomagał w biznesie. Weronika i Rafał (jej mąż) w oczach znajomych, uchodzili za świetnie dobraną parę. Przyjaciele zazdrościli im tego wszystkiego. Mówili, że żyją tak pięknie i zgodnie. Nikt nigdy nie słyszał, aby kiedykolwiek trapiły ich jakieś problemy. Wysokie dochody, pozwalały im żyć w bardzo wysokim standardzie. Szczęśliwi?! Tylko pozornie. W domowym zaciszu od dłuższego czasu, dzień po dniu narastał małżeński konflikt. Tylko Hania znała prawdę. Ich życie było przede wszystkim pracowite. Rano zdawkowy buziak i wyjazd do swoich zajęć, aż do późnego wieczora. Kładli się do łóżka, / o żadnym seksie nie było mowy /, tym bardziej, że po powrocie trapiło coś Weronikę.(...) Cęść II -Wróżka - Wiesz?...Jutro jadę do wróżki -oznajmiła Weronika przyjaciółce. - Jak to!? -Zapytała zdziwiona Haneczka. - Do czego jest ci potrzebna wróżka? Komu, jak komu, ale raczej mnie, by się przydała - zażartowała. - Bo tak do końca, to ty mnie nie znasz Haniu... - Jak to nie znam!? – Spytała przerażona, patrząc w jej wielkie oczy, które teraz wydały się jakby zamglone. -Ty mi tutaj natychmiast ...wyśpiewaj wszystko, jak kawę na ławę, bo inaczej nie wypuszczę z domu! - Bo… wiesz....Ja tam...tzn. w Stanach - zająknęła się. - No mów!!...Bo mnie zaraz coś trafi... - Ja, Haniu zostawiłam tam kogoś - nagle bardzo posmutniała, łzy spłynęły po policzkach rozmazując staranny makijaż.. No, co ty? - Spokojniej i ze współczuciem odezwała się tym razem Haneczka. Przytuliły się mocno obejmując, jakby za chwilę miał je ktoś na zawsze rozdzielić. Milczały, cicho pochlipując… * * * Jednak Weronika nie zrezygnowała z wizyty u wróżki, namawiała nawet przyjaciółkę. Ale kiedy nadszedł dzień wyjazdu do sąsiedniego miasta, (tam mieszkała wróżka)okazało się, że Hania niespodziewanie zachorowała. - Jednak nie pojedziesz ze mną? Szkoda... - Wybacz Weroniko, ale nie mogę, może innym razem. - Wiesz Haniu? słyszałam, że ta kobieta wróży nawet ze zdjęcia, lub rzeczy osobistych, mogę wziąć twoją fotkę, chcesz? - Haneczka podała swoje zdjęcie. Wieczorem Weronika wpadła, jak burza i już od progu zaczęła wołać... - Wiesz?! Zanim cokolwiek powiem, napiłabym się czegoś mocniejszego, oj zdziwisz się Haniu, tak jak ja się zdziwiłam. - Przestań - uśmiechnęła się radośnie nalewając drinka - ciekawa jestem twoich wrażeń, opowiadaj! - Ano więc, dowiedziałam się bardzo dużo… w co nie mogłam uwierzyć. Przeszłość potwierdziła się, przyszłość kroi się koszmarnie! - E tam...Uprawiasz czarnowidztwo, a tak w ogóle myślę, że wróżby są ci nie potrzebne. Trzeba życie brać "za łeb" nie zadręczać siebie i innych. - I, kto to mówi?! Jeśli chodzi o ciebie, to lepiej usiądź zanim cokolwiek usłyszysz – dodała. - O...Chyba zacznę się bać - uśmiechnęła się i usiadła obok Weroniki. - Po tej całej wróżbie...Byłam tak bardzo podekscytowana, że zapomniałam o Tobie. - Nic nie szkodzi, może i lepiej - rzuciła Hania. - Zaraz, zaraz…nie przerywaj! Tylko słuchaj...Otóż, kiedy wybierałam się do wyjścia, ta kobieta, mówi do mnie..."pani chyba jeszcze o czymś zapomniała?" Pomyślałam w pierwszej chwili, że nie zapłaciłam i otwierając torebkę zauważyłam twoje zdjęcie. "Ach tak!". Powiedziałam i podałam je. W przedpokoju, gdzie stałyśmy, bez wahania włożyła je pomiędzy karty (jakby miała wcześniej przygotowane). Rozłożyła i zaczęła..."pani ma problemy, ale ta kobieta to ma dopiero życie! Widzę, że jest chora, ale będzie dobrze. Finanse też się jej poprawią. Czeka ją podróż za WODĘ, gdyż widzę statek. Ta kobieta zabierze panią ze sobą". - Przestań! (Haneczka poderwała się nerwowo) głupoty opowiadasz! I mam w to uwierzyć?! Proszę cię bardzo nie mieszaj życia z magią, sama wiesz, że to niemożliwe! - Wyraźnie była zdenerwowana. - Mącisz w głowie niepotrzebnie. - Haniu, a pamiętasz twój sen?! - Pamiętam (...) Barbara Mazurkiewicz Jest to fragment opowiadania opartego na faktach. Tylko zalogowani użytkownicy mog? czytać i dodawać komentarze |
Autor: Barbara Mazurkiewicz
Dołaczył/ła: 17.04.2010 21:22:39 Miasto: LubaczówData urodzenia: 1954-07-05 Zarejestruj się by mieć dostęp do wszystkich opcji serwisu. Inne teksty autora: Gęsiareczka...
Koronkowe widzenie ...
Powierzenie ...
W ramach wyobraźni...
Po tamtej stronie powietr...
Podeptać ciszę...
Autoportret III...
Boso...
"Zagrody nasze widzi...
Mój Anioł Stróż w opałach...
Nie unikam myślenia o Tob...
» wszystkie teksty Informacje: » Tekst czytany był: 1277 razy. » Dodano 4 komentarzy do tekstu. » Tekst lubi 3 osób. |
Użytkowników Online
|