Zakończył się czas urlopów,
Wracamy do zajęć i nadszedł czas ogłoszenia wyników naszego konkursu. Tym razem mieliśmy wolną rękę na napisanie swoich doświadczeń, przeżyć i jak widać snów, które w ogólnym przeżywaniu, na zawsze pozostają w naszej pamięci. Dziękuję E-Literatom za podjęcie pióra i podzielenie się z nami swoimi wspomnieniami.
A oto ogłoszenie wyników.
Dyplomy i upominki niebawem powędrują do
Nagrodzonych E-Literatów.
Opublikowałam dyplomy, a z wysłaniem chwilkę poczekam na upominki i wyślę do Laureatów wszystko w jednej kopercie.
Więcej Prac nie było niestety
I miejsce - Urszula Błażowska
II miejsce - Kasia Dominik
III miejsce - Ewa Fronk
I wyróżnienie - Grażyna Zarębska
II wyróżnienie - Jerzy Żoch
III wyróżnienie - Jadwiga Bujak-Pisarek
Krótka drzemka przed podróżą
Mamo? Co ty tu robisz? Czy to możliwe? Przecież ciebie nie powinno tutaj być!
- Zawsze jestem przy tobie, ale mnie nie widzisz, zajęta jak zwykle swoimi sprawami.
To dlaczego teraz widzę?
- Bo musisz spakować swój bagaż, później może nie być na to czasu. Jestem, żeby ci pomóc.
Ale zaraz! Przecież ja nigdzie nie jadę. Nie przypominam sobie, żebym w ogóle coś planowała.
- Jedziesz dziecko, tylko jeszcze o tym nie wiesz. Spakujemy cię i pojedziemy kupić miejscówkę zanim będą tłumy na dworcu i zrobi się totalny chaos.
Po co mi to wszystko? Moim zdaniem to zbędny balast, który będzie tylko przeszkadzał w drodze.
- Pakuj, nie marudź. To twój cały dorobek, jak już będziemy na miejscu okaże się, co jest potrzebne, a co nie i ile jest warte. Dobrze, że masz wiersze i obrazy, to pomoże w ostatecznym rozliczeniu. Zawsze powtarzałam, że masz talent i powinnaś go wykorzystać. To jest jak dodatkowy bonus, który może się bardzo przydać na szali dobra i zła. Pojadę z tobą, nie możesz być sama w ostatniej podróży. Pewnie tego nie pamiętasz, ale kiedy byłaś mała, obiecałam, że cię nigdy nie opuszczę i dotrzymam słowa, bo sobie to wymodliłam i dostałam oficjalną zgodę, abym mogła ci towarzyszyć. Nie każdy ma takie szczęście...doceń to!
To nawet dobrze, bo nie wiem jakbym sobie poradziła z taką ilością bagażu. Przypomina przeprowadzkę, tyle tego wszystkiego.
- Nie jest tak źle, znając twój temperament i porywczy charakterek, myślałam że będzie dużo więcej tych cięższych.
* * *
Dziwne, że są takie tłumy na dworcu. Kolejki do kas ciągną się kilometrami. Gdzie oni wszyscy jadą?
- W różne miejsca i wcale nie jest ich jeszcze tak dużo. Uwierz mi, że niebawem będzie ich o wiele więcej.
Mamo... Ja nie jestem jeszcze gotowa do drogi. Nie zdążyłam nikogo uprzedzić, że wyjeżdżam i z nikim się nawet nie pożegnałam. Mam tyle niedokończonych spraw. To wszystko nie ma sensu! Nie mogę teraz jechać!
- Spokojnie Ula, wykupimy bilet i będziesz mogła wrócić, żeby wszystkie ważne sprawy podomykać, a ja poczekam na ciebie na peronie.
A co z bagażami?
- Tym się nie kłopocz, wszystkim się zajmę.
A ile mam czasu?
- Tutaj niewiele, ale tam wystarczająco, bo inaczej płynie czas. Z pewnością zdążysz pożegnać się z kim trzeba. Tylko pamiętaj, co masz jeszcze do zrobienia, żebyś później na ostatnią chwilę sobie czegoś nie przypomniała, bo już nie będzie możliwości powrotu.
A jak cię później znajdę w takim tłumie?
- Ja ciebie znajdę córeczko. Wszystko będzie dobrze, nie martw się. Będę czekała i nigdzie się stąd nie ruszę.
Dziękuję Mamuś, to do zobaczenia na peronie, pa!
- Pa dziecko, leć już
* * *
Głośna reklama w telewizji wybudziła mnie nagle ze snu gwizdem odjeżdżającego pociągu. Czułam mocne bicie serca i zanim podniosłam się z kanapy, wycedziłam przez zęby ze łzami w oczach: Mamo, znowu nie zdążyłam powiedzieć, jak bardzo cię kocham...
autor: Urszula Błażowska
Zapach wsi wpleciony w warkocz wakacyjnych wspomnień
Wakacje u dziadków na wsi to był dla mnie czas pełen radości i beztroski, który zawsze będę wspominać z uśmiechem na twarzy. Każde lato spędzone w ich domu było magiczne, pełne miłości i niezapomnianych chwil. To jedno z najpiękniejszych doświadczeń mojego życia.
Dzień zaczynał się wcześnie, kiedy razem z babcią i dziadkiem szliśmy do gospodarstwa. Jednym z moich ulubionych zajęć było karmienie zwierząt. Kury, kaczki, króliki i krowy każdemu zwierzęciu należała się porcja pieszczot i jedzenia. Pamiętam, jak z zachwytem patrzyłam na zaspane jeszcze kury, które z entuzjazmem wybiegały z kurnika na nasze wołanie, jak chichotałam, gdy dziobały ziarna prosto z mojej ręki, a kaczki cieszyły się na widok wiaderka z wodą.
Z dziadkiem spędzałam długie godziny w polu, gdzie kosiliśmy trawę. On, silny i doświadczony, a ja, pełna entuzjazmu i zapału. Czułam się dorosła, pomagając mu przy tej ciężkiej pracy. Dodatkowym atutem było to, że zapach świeżo skoszonej łąki towarzyszył nam przez całe popołudnie. Dziadek mówił, że praca na świeżym powietrzu to najlepszy sposób na zdrowie i szczęście. On zawsze miał dla mnie dobre słowo i uśmiech, a czas spędzony przy jego boku był prawdziwą przyjemnością.
Babcia natomiast nauczyła mnie, jak ważne jest dbanie o ogródek. Razem plewiłyśmy chwasty, podlewałyśmy rośliny i zrywałyśmy dojrzałe warzywa i owoce. Najbardziej lubiłam piec z nią szarlotkę. Zrywanie papierówek w sadzie to była prawdziwa frajda wspinałam się na drzewo w poszukiwaniu najlepszych i najdojrzalszych owoców, a babcia śmiała się widząc moje zmagania. Potem wspólnie kroiłyśmy jabłka, dodawałyśmy cynamon i cukier, a zapach piekącego się ciasta rozchodził się po całym domu, przyciągając wszystkich do kuchni.
Z tatą często wędrowaliśmy po lesie, zbierając borówki. Uwielbiałam te chwile spędzone na łonie natury, kiedy otaczała nas cisza, przerywana jedynie śpiewem ptaków i szumem drzew. Tata opowiadał mi o zwierzętach i roślinach, które spotykaliśmy po drodze. Czasami siadaliśmy na polanie i zajadaliśmy się świeżo zebranymi owocami, śmiejąc się i rozmawiając o wszystkim i o niczym. Powrót do domu z pełnymi koszyczkami jagód był zawsze powodem do dumy.
Wieczorami, po dniu pełnym wrażeń, siadałam z mamą na werandzie i czytałyśmy rAnię z Zielonego Wzgórza. Jej ciepły głos przenosił mnie w świat rudowłosej dziewczynki, a ja marzyłam o własnych przygodach i odkryciach. Był to mały rytuał, który zbliżał nas do
siebie i sprawiał, że czułam się kochana i bezpieczna, a historia Ani Shirley stawała się częścią mojego dzieciństwa.
Wakacje u dziadków były czasem pełnym miłości, ciepła i beztroski. Każdy dzień przynosił nowe przygody i doświadczenia, a te pozostawiły w moim sercu niezapomniane wspomnienia, niezatarte ślady, przypominając mi o prostocie i pięknie życia na wsi, gdzie każdy dzień był pełen przygód i radości.
Czułam się tam szczęśliwa i wolna, otoczona miłością i troską bliskich mi osób. To były najpiękniejsze chwile mojego dzieciństwa, do których wracam myślami z ogromnym sentymentem.
Kasia Dominik
Nawałnica
To był nasz wymarzony wypad motocyklem. Skompletowane kufry, namiot, śpiwory, nawet miniaturowy palnik do podgrzewania potraw i zestaw do parzenia kawy. Trasa wiodła przez Sandomierz. Dotarliśmy wieczorem na kamping nad jezioro Tarnobrzeskie. Przecudne widoki spełniały marzenia. Kąpiel o zachodzie słońca, grill, towarzystwo innych motocyklistów w pobliżu. Jednak noc okazała się mniej romantyczna. Grupa młodzieży zakłócała skutecznie spokój do białego rana. Postanowiliśmy wyruszyć w dalszą trasę na kolejną przygodę. Naszym celem był Kazimierz Dolny. Niesamowity upał przeszkadzał przy zakładaniu kurtek i długich spodni. Jednak podczas jazdy ruch powietrza przyjemnie chłodził. Royal Enfield mknął cienistym asfaltem, byliśmy w swoim żywiole.
Kolejne pole namiotowe zachwycało. Pomiędzy trzema ogromnymi drzewami było mnóstwo miejsca. Po rozstawieniu namiotu wyruszyliśmy zwiedzić cudne, zabytkowe miasto. Zmęczeni, po kolacji szybko zasnęliśmy.
Obudziłam się przed czwartą. Postanowiłam skorzystać z wolnych o tej porze łazienek. Wzięłam prysznic i nie zdążyłam z porannym kobiecym rytuałem. Mąż martwił się i przyszedł po mnie. Nadciągała burza. Niebo wyglądało, jakby za chwilę miało spaść na ziemię. Porywisty wiatr spowalniał nasze kroki, apokaliptyczny widok przyprawiał o dreszcze. Z zasłony mosiężnych chmur spadła lawina deszczu. Błyskawice rozświetlały nieboskłon, a przerażające pioruny uderzały z niezwykłą siłą. W sąsiedztwie słychać było paniczne głosy mężczyzn. Ich namioty zalał deszcz i wszyscy musieli przejść do jednego, jeszcze dryfującego jak okręt w strugach deszczu.
Leżeliśmy wtuleni bez słowa. Zawsze marzyliśmy, że w późnej starości tak właśnie zaśniemy obok siebie. Ale jeszcze nie teraz! Dopiero zaczęliśmy przygodę życia. Modliliśmy się w duchu, by nawałnica skończyła się szybko. Niespodziewanie usłyszeliśmy w bliskiej odległości donośny trzask. Pierwsza nasza myśl: ,,Wichura przewróciła ciężki motocykl.
Zaczęło świtać. Deszcz jeszcze kropił. Wokół namiotu było mnóstwo połamanych gałęzi. Jakimś cudem żadna nie spadła na nas. Pojazd stał na swoim miejscu, a obok drzewo, trafione piorunem, patrzyło na nas żałośnie, jakby szukało wdzięczności za ściągnięcie na siebie nocnej klątwy.
Druga fala burzy przeszła nieco spokojniej. Zrażeni dotkliwym doświadczeniem, chcieliśmy wracać do domu, jednak wizja przygody była silniejsza. Jezdnia wyglądała tragicznie, trzeba było jechać chodnikiem. Muł z osuwiska spłynął na ulice. Od rana spychacze usuwały błoto, zgromadzone wszędzie. Kramy, rozstawione na Festiwal Wina, leżały w nieładzie, porozrzucane po placu.
Powoli jechaliśmy w stronę słońca. Trasa była śliska po opadach. Jazda na motorze to nie tylko frajda. To wielka odpowiedzialność i synchronizacja prowadzącego z pasażerem. W odpowiednim momencie trzeba składać ciało zgodnie z kierunkiem skrętu, na wyczucie. Lekko nas zarzuciło, ale dojechaliśmy szczęśliwie. W Suchedniowie czekało bajeczne słońce i spotkanie ze znajomymi. Wieczór wypadł cudownie, z gitarowym śpiewem, pieczoną kiełbasą i tańcem przy iluminacjach fontanny.
Natura uczy respektu, żywioł to siła. W nas jest ten żywioł, który współgra z przyrodą, uświadamiając jednak emocje: lęk, niepewność, przerażenie, radość, szczęście i miłość.
Ewa Fronk
Pani Izabela tylko o sobie
Pani Iza zamieszkała przy ulicy Pogodynki.
Trochę dwurodzinnych, pogodnych i nieradosnych domów stoi.
Wśród liściastych, iglaków i róż wysokopiennych, taki namalowała obrazek.
Kobieta średniego wzrostu, wieku, o włoskiej urodzie
stoi przy ogromnej szybie, spaceruje śladami dzieciństwa,
także znakami z młodości raduje umysł.
Obecnie odczuwa wyobcowanie, po prostu czuje się samotna. Rozmawia do białych ścian, odbicia lustrzanego. Trudem rozkwita radością, jest ulotna, ona wariatką ? Nie.
Jej wielką miłością są tylko wiersze - pisze, niektórzy mówią - głupoty, gnioty,
czyli zakalce.
Każdy utwór jest specyficzny, następną kartką zerwaną
z kalendarza.
Kobieta nie krzywdzi homo sapiens, słowa i prawe uczynki dodają pewności .
Przed snem spowiada się Matce Boskiej .
Człowieka przytula nawet na odległość. Słyszy niechciane epitety, które potrafią zniszczyć, a może wzmocnić ?, ją niestety nie. Iza od zawsze była i jest sobą.
Grażyna I. Zarębska
Wakacyjne wspomnienia
Wakacje - urlop - wypoczywanie
pielgrzymka zawsze na pierwszym planie
do naszej Mamy by nabrać siły
by rok był dobry i Bogu miły
by podziękować - o łaski prosić
za zło wszelakie kornie przeprosić
spojrzeć w Jej oczy o nas stroskane
powiedzieć - prowadź do nieba - Amen
wcześniej - Podlasie - strony rodzinne
wypoczywanie owocne - czynne
z mamą - teściową - dziećmi - wnukami
czas z przyjaciółmi i kuzynami
wspomnienia - powrót do szkolnej ławy
przy dobrym cieście i kubku kawy
rodzinne groby - liczne cmentarze
miłość z modlitwą idą tu w parze
wielbiąc Jezusa - wejść do kościoła
przed Stwórcą w Duchu uchylić czoła
podróż przez Polskę - zwiedzanie kraju
zawsze po drodze mamy w zwyczaju
a później dzieci i wnuki w Cieszynie
czyli w kompletnej całej rodzinie
wzgórze zamkowe - wyjście na wieżę
atrakcja wielka - przyznaję szczerze
w Rotundzie pobyt obowiązkowy
zdobiącej banknot dwudziestozłotowy
święty Mikołaj w niej od wieków czczony
już prawie tysiąc lat w nas wpatrzony
pośród zabytków na tej przestrzeni
największa perła cieszyńskiej ziemi
wycieczki w góry - zdobyte szczyty
wiele radości - czas przeobfity
i Trójstyk który łączy trzy kraje
stanąć tam wiele radości daje
w Polsce i w Czechach - dłoń na Słowacji
lub też w dowolnej konfiguracji
Wesołe Miasteczko i ZOO w Chorzowie
przeżycia trudno pomieścić w głowie
i jeszcze innych wiele atrakcji
przeżytych w pięknej Bożej Narracji
Jerzy Żoch
Spotkanie z mędrcem
Dzień zapowiadał się monotonnie. Słońce od rana obwieszczało kolejny piękny dzień, i tak poranna szybka kawa z odrobinką słodkości, spacer z pieskiem po plaży zawsze chodzimy w stronę Kołobrzegu i trudno nazwać zachowanie tego maluszka, jak tarza się w piasku, żeby po chwili wbiec do wody łapać pyszczkiem dobiegające do brzegu fale. Po spacerze śniadanie, pakowanie i na kilka godzin totalne lenistwo, nawet Doli lubi ten czas, wyleguje się i tylko co pewien czas zmienia pozycję szukając cienia pod parasolem. I wydać się może, że tak zaczął się i pobiegnie ten dzień, a jednak - .Nie wiem kiedy, przysiadł obok naszego koca ten staruszek. Długo patrzył w kierunku morza, jakby dostrzegał coś bardzo ważnego, zbierał obrazy, myśli. Nasze ciche rozmowy z synem przez telefon sprawiały, że co pewien czas spoglądał na nas uśmiechając się, a jego oczy emanowały spokojem, czułością i mądrością, która też rysowała się na jego twarzy.
Nastała cisza, do której wszedł szeptem, jakby z kimś rozmawiał, a jego słowa brzmiały niczym przekaz. Zaczął od tego, że powietrze, drzewa, a nawet sól w powietrzu jest dobrodziejstwem nie karćmy mew dlatego, że krzyczą, ptaka, który pobrudzi nam samochód, nieba za deszcz, słońca za upały, wody, bo to ona odżywia i oczyszcza nas ze zmęczenia. To wszystko jest nam potrzebne. Kiedy zauważył, że słuchamy, odwrócił się i jak mędrzec patrząc w nasze twarze, czytał nas jak z księgę, dotykając sposobu odżywiania, deficytu snu, który jak lek na uspokojenie odbudowuje skołatane zdrowie, w końcu przeszedł do ogółu. W oparciu o przykłady z życia człowieka, uzmysłowił nam jak mało ważne rzeczy stawiamy na pierwszym miejscu. Gonitwę za zbędnymi rzeczami, przez które podzieliliśmy się i żyjemy jak obcy sobie ludzie. Agresję do której przywykliśmy i nie dostrzegamy w niej końca wartości człowieka. Życie w ciągłym biegu. A gdzie my, gdzie nasza wrażliwość, zagubione wykształcenia, wspomnienia z dzieciństwa, kiedy dziadkowie wskazywali drogi. Plaża, ledwo dosłyszalny szum morza i ten jeden Mędrzec. Nie wiadomo skąd, nie wiadomo dlaczego tu i żeby jeszcze nie przestał mówić. Nagle wstał przeprosił za zabranie nam czasu i tylko lekkie poparzenia dały znać o sobie minionych godzin. Człowiek przyszedł, rOtworzył Księgę Życia - wysypał pokłady mądrości, podał rękę tak spracowaną, a zarazem delikatną jak młodość i odszedł. Mąż powiedział do mnie - co to było? Nie wiem, odpowiedziałam. Szukaliśmy go wzrokiem, ale zniknął w tłumie, rozpłynął się. Pozostawił nas w ogromnym przejęciu, niedowierzaniu, że to nam się przydarzyło, bo nawet śladu na piasku obok naszego koca nie było. Piesek kilkakrotnie zmienił pozycję pił i spał cały czas - 3,4 godziny ? Nie wiem, ale tak - to nam się przydarzyło.
Autor: Jadwiga Bujak-Pisarek
Edytowane przez Jadwiga Bujak-Pisarek dnia 10-09-2024 20:14 |